+48 22 czyli Smutne Życie Słoika
Jadąc powoli nad Wisłę
Chcąc czy nie chcąc bardzo skisłę
Do Warszawy już dotarłem
Ślady po sobie zatarłem
Słoiki ze sobą wziąłem
Z marynowanym wołem
Matkę czule pożegnałem
I do pracy wtem znów gnałem
W pracy jak to zwykle bywa
Kasy ciągle mi ubywa
W automatach się obżeram
I snickersy wciąż wpierdzielam
Wtem komputer się zacina
A kolega mi docina
Siostra do mnie już dzwoniła
I się bardzo zasmuciła
Jak co roku znowu Święta